Za pasem V eko-warsztaty,
a ja tymczasem zapraszam Was na relację z tego, co porabialiśmy na warsztatach nr III :)
Jak na każdych zajęciach, tak i na tych, nasze spotkanie rozpoczęliśmy od poznania nowych uczestników.
Mimo, iż grupa jest dość stała, to zawsze pojawia się jakaś nowa osóbka lub dwie.
A, że warsztaty prowadzone są w dość swojskiej atmosferze, to poznanie się nawzajem uważam za podstawową sprawę.
Tym razem, oprócz kolegów lub koleżanek stałych bywalców, czekała mnie miła niespodzianka.
Na moich zajęciach pojawiła się moje przyszywane dziecko :)
Zanim podjęłam pracę w placówkach, trudniłam się jako opiekunka do dzieci.
I właśnie jedna z moich pierwszych podopiecznych postanowiła odwiedzić mnie w tym dniu.
Minęło 7 lat od naszego pierwszego spotkania, a my nadal mamy ze sobą kontakt.
Ale nie czas i miejsce na prywatę ;)
Wracajmy do meritum.
Podobnie jak na wcześniejszych spotkaniach, warsztaty podzieliłam na dwie części.
W pierwszej, dzieci tworzyły grę zręcznościową,
a w drugiej robiliśmy ciastolinę.
By szkraby mogły stworzyć grę, którą już kiedyś opisywałam na blogu -> KLIK potrzebowaliśmy:
- pokrywek z pudełek do butów
- klejów w sztyfcie
- słomek kolorowych, grubych bez zginania
- kolorowych kartek papieru
- papierów ozdobnych
- koralików
- taśmy dwustronnej
- nożyczek
I etap pracy polegał na oklejeniu pokrywki od spodu, kolorowymi kartkami papieru
lub papierem ozdobnym w przypadku naprawdę dużych pokrywek.
Wszystko po to, by gra wyglądała w miarę gustownie,
a nie prezentowała znaczki firmowe butów, które mam w szafie ;)
Następnie, każdy wybrał sobie po kilka słomek w swoich ulubionych kolorach
i pociął je na kawałki o różnych długościach.
Pocięte słomki należało przykleić za pomocą malutkich paseczków dwustronnej taśmy klejącej
do wewnętrznej strony pokrywki.
Dzieci naklejały słomki w pokrywce, tak aby tworzyły one swego rodzaju labirynt,
po którym będzie się poruszać koralik.
po którym będzie się poruszać koralik.
Praca pozwalała się wyciszyć, czemu poddali się niektórzy warsztatowicze.
Ale i koleżeńska pomoc okazała się fantastyczną formą działania.
W efekcie, powstały naprawdę piękne labirynty,
które sprawiły mnóstwo radości z zabawy także mnie :)
które sprawiły mnóstwo radości z zabawy także mnie :)
Druga część zajęć obejmowała to, czego większość współczesnych dzieci nie za bardzo lubi,
a mianowicie brudzenie się :D
Całe szczęście moi warsztatowicze nie mają z tym problemu i z chęcią przystąpili do wykonania ciastoliny.
To taka udawana ciastolina, na bazie masy solnej, ale też świetnie sprawdza się we wszelkiego rodzaju zabawach rozwijających motorykę małą.
Czego potrzebujemy do jej wykonania? Oto proporcje dla jednego dziecka.
- 1/2 szklanki soli
- 1/2 szklanki wody
- 1 szklanka mąki
- 1/2 szklanki wody
- 1 szklanka mąki
- barwnik spożywczy lub tempera
Mieszamy składniki i ugniatamy je ok. 10 minut aż powstanie
nielepiąca się kulka.
Na koniec dodajemy farbki/barwnika i gotowe!
Z racji tego, że wykonanie gry zajęło nam naprawdę sporo czasu,
to z wykonaniem ciastoliny zdążyliśmy na ostatnią chwilę (rodzice już wyczekiwali pod drzwiami sali ;) ).
Dlatego też, nie udało nam się nią pobawić :(
Sprzedałam jednak starszyźnie przepis na wykorzystanie masy w domu:
1. robienie wałeczków i formowanie labiryntów
2. przedmuchiwanie przez labirynt kulki papierowej lub ze sreberka, przy użyciu słomki
- zabawa miała nawiązywać do gry
Przepis na ciastolinę wykorzystałam także w pracy z moimi maluszkami.
Niestety przy jej wyrabianiu musiałam skorzystać tylko ze swoich rąk,
mimo, że te malutkie aż rwały się do pomocy.
Jednak by dokładnie wyrobić masę na ciastolinopodobną, potrzeba naprawdę sporo siły.
Naszej zabawie towarzyszyło sporo kolorów i kształtów (foremki).
Tutaj podziękowania ślę w stronę Gabi z Muzylka Moni, która zaszczepiła we mnie miłość do barwnych,
stołowych dekoracji podczas zajęć.
Dzięki temu, od samego patrzenia człowiekowi chce się działać :)
Dzięki temu, od samego patrzenia człowiekowi chce się działać :)
No i moje maluszki, doczekawszy się końca mego ugniatania, przystąpiły do zabawy.
Z radością patrzyłam, jak ich malutkie paluszki ściskają, kulkują,
spłaszczają, wyżynają przy użyciu foremek, kroją za pomocą nożyka.
Wśród najmłodszych (2,5 latków), zabawa cieszyła się popularnością niecałe pół godziny ;)
Wytrwałych po godzinie musiałam odganiać od stołu,
bo piękna pogoda nie pozwoliła nam zbyt długo przesiadywać w czterech ścianach ;)
Zabawę postanowiłam przenieś na popołudnie, by mogły z niej skorzystać i inne przedszkolaki.
W tym przypadku, z ledwością pół godziny przed zamknięciem przedszkola,
udało nam się ogarnąć nieznaczny bałagan.
Zamknięta w woreczku strunowym ciastolina przetrwała jeszcze do następnego dnia.
Po czym powędrowała do domów przedszkolaków w formie samodzielnie ulepionych z niej dzieł.
Jeśli chcielibyście zobaczyć więcej zdjęć z warsztatów, zapraszam TUTAJ
A także do odwiedzenia i polubienia profilu
bo tam bowiem odbywają się prowadzone przeze mnie warsztaty.
A kto chciałby zobaczyć lub przypomnieć sobie co robiliśmy na pierwszych Eko-Warsztatach zapraszam
W tym celu można wykorzystać też słomki papierowe :) Jeżeli ktoś potrzebuje za darmo słomek papierowych na cele DIY (za koszt przesyłki) zapraszamy do kontaktu. Niestety część z naszych produktów nie nadaje się do sprzedaży ze względu na delikatne rozklejenie lub błędy w nadruku. Wolimy dać im drugie życie niż oddawać do utylizacji. Jak coś zapraszamy do kontaktu :)
OdpowiedzUsuń